Ministerstwo Skarbu Państwa 22 września  2014 roku opublikowało projekt ustawy w sprawie szczególnych zasad przygotowywania i realizacji inwestycji w zakresie poszukiwania, rozpoznawania, wydobywania i transportowania węglowodorów. To, po drogowej, lotniskowej, przeciwpowodziowej, jądrowej, EURO 2012, kolejna SPECUSTAWA, przewracająca porządek prawny Państwa. Jej istotą jest uproszczenie ścieżki decyzyjnej przy uzyskiwaniu zezwoleń na poszukiwanie i eksploatację złóż węglowodorów. Żadna z poprzednich specustaw nie prezentowała jednak takiej skali „falandyzacji” prawa i nie zawierała tylu antydemokratycznych rozwiązań.

Poważna i groźna zmiana to zniesienie nadrzędności planowania przestrzennego nad postępowaniami inwestycyjnymi. W myśl ustawy inwestycje związane z poszukiwaniem i eksploatacją złóż węglowodorów mogą być realizowane nawet na terenach przeznaczonych w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego lub studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy pod zabudowę usługową i mieszkaniową, użytkowanie rolnicze, tereny zieleni, wód, komunikacji lub infrastruktury technicznej. I nie ma potrzeby dokonywania zmian w planach i studiach uchwałą rady gminy. Wystarczy opinia wójta, która dla wojewody i tak nie jest wiążąca. Co więcej, wg art. 22 ust. 2 omawianego projektu ustawy „decyzja o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie wydobywania węglowodorów wiąże właściwe organy przy sporządzaniu studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego”.

Ustawa przenosi kompetencje wójta, burmistrza lub prezydenta w kwestii zezwoleń na usuwanie drzew i krzewów na dyrektorów okręgowych urzędów górniczych. I właściciel nieruchomości nie będzie miał w tej sprawie nic do powiedzenia. A przepisy o ochronie gruntów rolnych i leśnych nie będą miały zastosowania do gruntów objętych decyzją o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie wydobywania węglowodorów lub decyzją o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie transportowania węglowodorów.

Kolejny, chyba najbardziej kontrowersyjny pomysł, to sposób postępowania z właścicielami nieruchomości, na których mają być prowadzone „łupkowe” inwestycje (poszukiwania, rozpoznanie, eksploatacja i transport). Na wejście na teren cudzej nieruchomości wystarczy uzyskanie przez inwestora decyzji wojewody. Co więcej, po zakończeniu poszukiwań, inwestor nie musi przywrócić nieruchomości do stanu poprzedniego, jeśli powoduje to dla niego „nadmierne trudności lub koszty”. W takiej sytuacji, w sukurs przychodzi znowu wojewoda, który wydaje decyzję o odszkodowaniu dla właściciela nieruchomości, która jednak nie podlega zaskarżeniu. Właściciel może co najwyżej dochodzić swoich praw w sądzie, z powództwa cywilnego. Przepis ten (art. 10 ust. 4 proponowanej ustawy) ewidentnie łamie zasadę dwuinstancyjności w postępowaniach administracyjnych (art. 15 KPA).

Zawiadomienia o wszczęciu postępowania o wydanie decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie wydobywania węglowodorów wysyłane mają być na adresy właścicieli i użytkowników wieczystych widniejące w katastrze nieruchomości „ze skutkiem doręczenia”. Oznacza to m.in., że właściciel, któremu zdarzyło się wyjechać na miesiąc, nie ma szans uczestniczenia w postępowaniu, które ma się zakończyć w ciągu 30 dni (art. 16 ust.1 projektu „ustawy łupkowej”). Wystarczy również pomyłka w adresowaniu koperty, by zawiadomienie nie dotarło do właściciela nieruchomości zajmowanej za chwilę przez inwestora, pozwalając poszukiwaczom łupków w majestacie prawa wkroczyć na ziemię przysłowiowego Jana Kowalskiego.  Prawa właścicieli zostaną dodatkowo ograniczone w związku z wyłączeniem stosowania art. 97 §1 punkt 1-3 KPA, dotyczącego zawieszania postępowań, np. w razie śmierci jednej ze stron, gdy rozpatrzenie sprawy i wydanie decyzji zależy od uprzedniego rozstrzygnięcia zagadnienia wstępnego przez inny organ lub sąd. W przeciwieństwie do innych postępowań, nieuregulowany stan prawny nieruchomości nie stanowi przeszkody do wszczęcia prowadzenia postępowania „łupkowego”. Może się ono toczyć nawet, jeśli „brak jest w katastrze danych pozwalających na ustalenie danych osobowych, w szczególności adresu zamieszkania, właściciela lub użytkownika wieczystego nieruchomości” (art. 20 ust. 2 punkt 2 projektu ustawy).

Kolejny nadużycie zapisane w ustawie, to sposób zawiadamiania stron. Właścicielom i użytkownikom wieczystym, których adresów brak jest w katastrze, musi wystarczyć obwieszczenie. To samo dotyczy np. stron postępowania w sprawie pozwolenia wodno-prawnego, jeśli decyzja wojewody musi być poprzedzona taką decyzją. Strony nie będą powiadamiane listownie, nawet, jeśli jest ich mniej niż 20, a za termin doręczenia zawiadomienia uznaje się dzień zamieszczenia obwieszczenia. Taki sam termin określono w przypadku doręczania zawiadomienia o wydanej decyzji. Jest to kolejne oczywiste odstępstwo od reguł postępowań administracyjnych, określonych w KPA (art. 49) i innych ustawach.

Wszczęcie, postępowania w sprawie wydanie decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji „łupkowej” zamraża inne postępowania, dotyczące warunków zabudowy lub lokalizacji inwestycji celu publicznego, pozwolenia na budowę, podziału lub scalenia nieruchomości, nawet, jeśli zostały wszczęte wcześniej. Jest to sprzeczne z obowiązującymi w praworządnym państwie zasadami postępowań administracyjnych. Podobnie, naruszeniem dotychczasowych zasad praworządności są niebywale krótkie terminy na odwołanie, ustawowe ograniczanie rozstrzygnięć w postępowaniu przed organem wyższego stopnia oraz przed sądem administracyjnym. Szczególnie skandaliczne jest wyłączenie stosowania art. 61 §3 Prawa o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, który mówi o tym, że sąd może na wniosek skarżącego wydać postanowienie o wstrzymaniu wykonania w całości lub w części aktu lub czynności, o których mowa w § 1, jeżeli zachodzi niebezpieczeństwo wyrządzenia znacznej szkody…”.

Ostatnia sprawa, o której trzeba wspomnieć, to kwestie finansowe. Specustawa „łupkowa” jest, zdaje się, pierwszą, która nie tylko narzuca krótkie terminy, nie pozwalające na rzetelne przeprowadzenie postępowań, ale dodatkowo nakłada na „opieszałe” organy kary finansowe – za każdy dzień zwłoki w postępowaniach dotyczących m.in. pozwolenia wodno-prawnego, decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach, decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji w zakresie wydobywania i transportowania węglowodorów, zezwolenia na zajęcie pasa drogowego, decyzji o okresowym wyłączeniu gruntów z produkcji rolnej lub leśnej – organ zapłaci 1000 zł kary. Wobec listy zasadniczych sprzeczności projektowanej ustawy z zasadami Państwa Prawa i równego traktowania wszystkich obywateli i wszystkich podmiotów gospodarczych, zwolnienie inwestora z płacenia podatku od nieruchomości na gruntach leśnych oraz oddanie mu w bezpłatne użytkowanie gruntów pokrytych śródlądowymi wodami powierzchniowymi, to drobnostki, nad którymi nie warto się rozwodzić.

W sumie, proponowana ustawa powinna być chyba nazwana „Prawem do zaboru”, a jej szkodliwość dla ochrony środowiska, to pewnie najmniejszy problem, biorąc pod uwagę rozległy konflikt z regułami demokracji. Miraże o masowej eksploatacji gazu łupkowego zamieniającej Polskę w krainę szczęśliwości mogą się prędko nie spełnić, biorąc pod uwagę niepewność, co do faktycznego zasięgu złóż oraz notoryczne trudności z zastosowaniem amerykańskich technologii eksploatacji do krajowych – zupełnie odmiennych -  warunków geologicznych. Jedno jest jednak pewne, że – jak to przedstawiono w dokumentach towarzyszących propozycji – grupa bezpośrednich beneficjentów tego prawa obejmuje ok. 50 podmiotów dysponujących koncesjami na poszukiwania węglowodorów. Grupę obywateli, którzy ucierpią wskutek realizacji ustawy („właściciele gruntów oraz mieszkańcy terenów objętych inwestycjami”)  - Ministerstwo Skarbu oszacowało jako „trudną do określenia”.
Udostępnij ten artykułEmailFacebookTwitter
  

Wyślij wiadomość do autora (Jacek Engel)

  • (nie będzie opublikowany)