Hiszpańskie lotnisko-widmo i jego polscy młodsi bracia

Jednym z naszych koników jest monitoring wydawania kasy unijnej. Przede wszystkim interesuje nas to w kontekście wdrażania zasady zrównoważonego rozwoju, ale jako obywatele troszczymy się również o racjonalność tych wydatków. Na początku grudnia przeczytałem na stronie gazeta.biz informację o licytacji lotniska-widma w Hiszpanii. Wybudowane za ponad miliard euro w pobliżu 75-tysięcznego Ciudad Real niedaleko (z perspektywy podróżowania samolotem 200 km to bardzo blisko) Madrytu, okazało się kompletną klapą – zostało zamknięte, bo nie miał kto z niego latać. Od razu skojarzyłem to z bieżącymi zapędami ambitnych lokalnych polityków do budowy portów lotniczych w najdziwniejszych miejscach w Polsce. A to w Radomiu, w którym wprawdzie mieszka trzy razy więcej ludzi niż w pechowym Ciudad Real, ale za to największe polskie lotnisko na Okęciu jest o przysłowiowy rzut beretem – 90 km, a Modlin i Łódź niewiele dalej – po ok. 120 km. A to w Szymanach (koło Szczytna – tę informację podaję dla ewentualnych pasażerów, bo znaleźć Szymany na mapie łatwo nie jest), 60 km od Olsztyna, stolicy Warmii i Mazur, gdzie mieszka niecałe 1,5 mln ludzi, a wg „rzadkości” zaludnienia (o gęstości trudno tu mówić) region jest na drugim miejscu w kraju, tuż za Podlasiem.

Dla 34 pasażerów dziennie

Szczyt absurdu to lotnisko w Babimoście k. Zielonej Góry – szczególnie bliskie memu sercu, bo kilka razy tam startowałem i lądowałem jako student w czasach minionej epoki. Już wtedy utrzymywanie lotniska dla dwóch lotów dziennie do Warszawy i z powrotem wydawało mi się mało racjonalne, ale przecież cały ówczesny system racjonalny nie był. Choć tamta epoka odeszła w niepamięć, to lotnisko w Babimoście nie umarło. Co więcej, ma się świetnie, bo jest oczkiem w głowie samorządowych władz województwa lubuskiego, które od kilku lat pompuje w nie grubą kasę. To doskonałe potwierdzenie tezy, że nie swoje pieniądze wydaje się łatwo i niekoniecznie mądrze. Środki pochodzą bowiem w większości z pieniędzy unijnych, w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013. Główny problem polega na tym, że w pobliżu granic województwa są dwa duże lotniska w Berlinie, oraz Wrocław, Poznań i Goleniów, więc z Babimostu nikt nie lata. Wg statystyk Urzędu Lotnictwa Cywilnego z lotniska skorzystało w 2012r. 12 290 pasażerów. W projekcie LRPO na lata 2013-2020 ambitnie założono wzrost tej liczby do 30 tys. w roku następnym, ale dane Lotniska Zielona Góra wskazują, że to mrzonki – w 2013r. lotnisko obsłużyło zaledwie 12 568 pasażerów, co daje ok. 34 osób dziennie. Obstawiam, że obsługa lotniska jest liczniejsza.

Polak mądry po szkodzie?

Ekologiczne organizacje pozarządowe zwracały uwagę władz na brak racjonalności inwestowania środków unijnych w nierentowne lotniska i wnioskowały o zwiększenie alokacji na transport bardziej przyjazny środowisku, np. kolejowy. Póki co to wołanie na puszczy, ale mam nadzieję, że przyjdzie opamiętanie i porty lotnicze w Babimoście, Radomiu, Szymanach i parę innych nie skończą jak Ciudad Real Central Airport. Przykład dało już województwo podlaskie, którego Zarząd przedwczoraj zdecydował o rezygnacji z budowy lotniska regionalnego. Gdyby jeszcze zaoszczędzone środki poszły na kolej lub transport publiczny, a nie na drogi, radość byłaby pełna.

Udostępnij ten artykułEmailFacebookTwitter
  

Wyślij wiadomość do autora (Jacek Engel)

  • (nie będzie opublikowany)