Dokładnie rok temu, 17 czerwca 2024 roku, Rada Unii Europejskiej zagłosowała za Rozporządzeniem o odbudowie zasobów przyrodniczych (Nature Restoration Law), którego celem jest odtwarzanie i wzmocnienie ekosystemów na terenie całej Wspólnoty. Pilne wdrożenie zapisów NRL w Polsce – kraju, który zmaga się w ostatnich latach z coraz bardziej dotkliwą suszą – staje się koniecznością.
Dzisiaj obchodzimy też Światowy Dzień Walki z Pustynnieniem i Suszą. W tym roku w sposób szczególny dotyczy on Polski i Europy: mijająca wiosna była wyjątkowo sucha. Susze dotykają dużej część wschodniej i południowej Europy, szczególnie krajów regionu Morza Śródziemnego i krajów nadbałtyckich [1]. Podstawą łagodzenia suszy i jej skutków, podobnie zresztą jak wezbrań, są rozwiązania oparte o potencjał ekosystemów (ang. ecosystem based solution), pozwalające na magazynowanie wody w krajobrazie.
Naturalna retencja, ważna w czasach katastrofy klimatycznej, to zatrzymywanie wody w glebie, w naturalnych zbiornikach – stawach, jeziorach, starorzeczach, to retencja dolin rzecznych. Wodę pomagają zatrzymywać siedliska leśne, łąkowo-pastwiskowe, czy mokradłowe. Musimy je chronić, a tam gdzie zostały zdegradowane – odtwarzać.
Taki właśnie jest cel NRL: przywrócenie i ochrona ekosystemów morskich, przybrzeżnych, leśnych i rolniczych, co buduje odporność na skutki zmian klimatu – coraz częstsze i coraz bardziej dotkliwe susze, powodzie, czy pożary.
Rozwiązania ekosystemowe – siła natury w obronie przed suszą i powodziami
Przez ostatnie dekady regulacje rzek, osuszanie mokradeł, czy zabudowa dolin rzecznych przyczyniły się do drastycznego ograniczenia retencyjnego potencjału ekosystemów. Dziś w obliczu klimatycznego kryzysu, coraz większą rolę odgrywają rozwiązania oparte o potencjał ekosystemów. Kluczowe rozwiązania, które wzmacniają naturalną retencję ekosystemów to:
- Ochrona i odtwarzanie torfowisk, bagien i innych mokradeł, które działają jak naturalne zbiorniki wody. Polska dysponuje 12 500 km² torfowisk (2 000 km² niezdegradowanych), które magazynują ponad 35 mld m³ wody – więcej niż łączna pojemność wszystkich sztucznych zbiorników w kraju. Krótki odcinek doliny Biebrzy o długości 27 km retencjonuje rocznie średnio 10 mln m³ wody, podczas gdy objętość wszystkich sztucznych zbiorników w całej zlewni rzeki mieści zaledwie 0,9 mln m³. [2]. Więcej mokradeł oznacza więcej wody dla ludzi, rolnictwa i przyrody. Są jak naturalna gąbka – wchłaniają wodę podczas opadów i wezbrań rzek, magazynują ją, a następnie powoli oddają w czasie suszy. Ponadto mokradła wygrywają ze sztucznymi zbiornikami w walce ze skutkami zmian klimatu. Nie zagraża im ani pęknięcie zapory, ani nagłe przelanie się wody podczas nawalnych deszczy. Co więcej, dzięki roślinności, która je pokrywa, woda z mokradeł nie paruje tak łatwo – nawet w czasie upałów. To sprawia, że są bezpieczniejsze, bardziej stabilne i trwalsze niż betonowe konstrukcje Dlatego rewitalizacja zdegradowanych torfowisk i bagien powinna być dla Polski priorytetem.
- Przywracanie terenów zalewowych i renaturyzacja rzek: Rozlewiska działają na fale wezbraniowe niczym wciśnięcie hamulca. Spłaszczają je i zmniejszają ryzyko zalania terenów zamieszkanych. Niestety utraciliśmy już co najmniej ¾ pierwotnych rozlewisk dolin polskich największych rzek: Odry i Wisły. Mimo tych krótkowzrocznych działań naturalna retencja bije na głowę zbiornikową: obszar rozlewisk Warty może przyjąć ok. 150 mln m³, a Międzyodrze – 140 mln m³ wody, czyli znacznie więcej niż rezerwy powodziowe największych polskich zbiorników (Solina 50 mln m³, Czorsztyn 65 mln m³). [3]
Nie da się przywrócić terenów zalewowych bez usunięcia niepotrzebnych wałów, ewentualnie ich rozsunięcia, aby umożliwić rzece rozlanie. Dobrym przykładem relokacji wałów i tworzenie polderów, jest program „Room for the River” w Holandii. Ważna jest też renaturyzacja, czy też – używając modnego ostatnio w sferach rządowych słowa – “deregulacja” rzek, docelowo przywracająca naturalne meandry, czy możliwość tworzenia starorzeczy. Co ciekawe, Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie – instytucja odpowiedzialna za stan zasobów wodnych kraju, sama zamówiła jeden z instrumentów naprawy kryzysu wodnego: Krajowy Program Renaturyzacji Wód Powierzchniowych. Niestety zamiast być wdrażanym w życie, kurzy się on na dnie szuflady, przywalony planami kolejnych zbiorników i regulacji.
Odzyskiwanie terenów zalewowych i renaturyzacja rzek działa też przeciwsuszowo: spowalnia odpływ wód, zwiększa retencję krajobrazową i pomaga utrzymać wyższy poziom wód gruntowych. Dzięki temu wody opadowe dłużej pozostają w obiegu – co bezpośrednio chroni przed suszą. - Ochrona lasów oraz siedlisk łąkowo-pastwiskowych: Tereny porośnięte już w 30 procentach widocznie redukują spływ powierzchniowy, czyli ilość wody z deszczu lub topniejącego śniegu, której mniej lesisty teren nie byłby w stanie wchłonąć i która spływając po powierzchni stanowiłaby zagrożenie powodziowe. Leśna gleba – bogata w próchnicę i korzenie świetnie chłonie wodę. Las działa więc jak naturalny bufor – zatrzymuje nadmiar wody, gdy mocno pada lub topnieje śnieg, a potem pomaga uzupełniać zasoby podziemne. Dzięki temu ludzie, zwierzęta, rośliny i rzeki mogą korzystać z tej ukrytej rezerwy wtedy, gdy wody zaczyna brakować. W warunkach Polski lasy magazynują przeciętnie 70 mm wody (700 m³/ha). W skali kraju oznacza to retencję na poziomie 6 mld m³. [4] Polska potrzebuje liberalizacji prawa w wyznaczaniu lasów wodochronnych, w których pozyskanie drewna, sieć dróg leśnych i szlaków zrywkowych powinny być ograniczone. Aktualnie lasy wodochronne można wyznaczać w bardzo limitowanym zakresie.
Warto docenić też, jak dużo wody potrafią zatrzymać łąki i pastwiska – zwłaszcza te nieeksploatowane w sposób nadmierny. Te z wysoką i gęstą pokrywą zieloną potrafią zmagazynować więcej wody niż nawet średnio gęsty las. Niestety, intensywny wypas znacząco ogranicza tę zdolność – nawet o jedną trzecią. Na polach uprawnych to, ile wody zostaje w glebie, zależy m.in. od rodzaju upraw, sposobu uprawy gleby, stosowania płodozmianu, czy poplonów. Ta wiedza ma ogromne znaczenie – zarówno przy planowaniu działań zwiększających retencję w krajobrazie, jak i przy tworzeniu systemów finansowych zachęt i rekompensat dla rolników i właścicieli i gruntów wdrażających środki naturalnej retencji.
Dlaczego na naturalnej retencji nie można przegrać?
Retencja krajobrazowa, dolinowa jest dużo odporniejsza od zbiornikowej na towarzyszące katastrofie klimatycznej zjawiska ekstremalne – długotrwałe susze i deszcze nawalne wywołujące powodzie błyskawiczne. Mimo to w Polsce dominuje tradycyjne podejście oparte na budowie sztucznych zbiorników i stopni wodnych. Należy to zmienić. Implementacja Nature Restoration Law jest ku temu znakomitą okazją. Naturalna retencja nie tylko pomaga zatrzymywać wodę w krajobrazie i znakomicie wpisuje się w NRL. Wspiera też realizację innych unijnych celów środowiskowych. Przyczynia się do poprawy stanu wód, zgodnie z Ramową Dyrektywą Wodną, oraz zmniejsza ryzyko powodzi, co jest spójne z tzw. dyrektywą powodziową. W przeciwieństwie do betonowych zapór czy zbiorników, rozwiązania oparte na przyrodzie są zgodne z przepisami o ochronie przyrody – w tym z dyrektywą ptasią oraz siedliskową – i wspierają cele unijnej Strategii na rzecz bioróżnorodności do 2030 roku.
Stawiając na naturalną retencję nie można przegrać. Budowa zapór i zbiorników związana jest z całą listą negatywnych konsekwencji, z zaburzeniem naturalnego reżimu rzeki i niszczeniem siedlisk na czele. Rozwiązania oparte o potencjał ekosystemów wręcz przeciwnie – są korzystne dla środowiska. To rozwiązania, które nigdy nie pójdą na marne, ani źle się nie zestarzeją. Dlatego warto wdrażać je w pierwszej kolejności.