Rzecz o kolejnej odsłonie nowego stopnia na dolnej Wiśle. Dlatego myślałem też o tytule „Z pamiętnika frustrata”, bo przecież tyle razy już to przerabialiśmy. I nadal nie wiemy, kiedy się to skończy.

Ale do rzeczy.

 Początek choroby w pigułce

Stopień Włocławek to pomnik realnego socjalizmu. Został zbudowany w roku 1970, jako pierwszy element tzw. Kaskady Dolnej Wisły. Wtedy nikt nie liczył się ze skutkami środowiskowymi, ani z pieniędzmi. Jeśli były. Te skończyły się dość szybko. Przystąpiono nawet do budowy drugiego stopnia, w rejonie Ciechocinka, ale budowę przerwano. Wieść gminna niesie, że poza brakiem funduszy wpływ na taką decyzję miało ryzyko zniszczenia podziemnych solanek, będącym podstawą funkcjonowania uzdrowiska Ciechocinek. Współczesne analizy ekonomiczne pokazują, że jeśli budowę stopnia Włocławek potraktować czysto biznesowo, dzisiaj inwestycja nie miałaby szans na realizację, z uwagi na nieefektywność ekonomiczną.

Wyciągamy trupa z szafy

Wydawałoby się, że po transformacji ustrojowej, a szczególnie po naszej akcesji do Unii Europejskiej, wskrzeszenie tego trupa nie ma szans. Przecież w procesie inwestycyjnym zaczęto serio brać pod uwagę rachunek ekonomiczny, standardy środowiskowe zostały zaostrzone, a przewodnia siła narodu straciła swoje wpływy (młode pokolenie nawet nie wie co to takiego). Okazuje się jednak, że tam, gdzie w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze, na racjonalność podejmowania decyzji miejsca nie ma. Kampania na rzecz budowy nowego stopnia została podjęta przez jego orędowników w końcu lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Pretekstem było wyolbrzymiane  zagrożenie utratą stateczności stopnia Włocławek. Do dziś pamiętam, jak jeszcze w roku 2000 straszono nas, że stopień się zawali w ciągu kilku lat, jeśli nie zostanie podparty kolejnym stopniem. Na fali tej psychozy strachu, w tym samym roku ówczesny rząd zdecydował o budowie stopnia w Ciechocinku-Nieszawie. Sejm nawet przyjął uchwałę w tej sprawie i powstały dwa konsorcja, które miały budować stopień. Zamawiano kolejne studia, opracowania, ekspertyzy, mające udowodnić, że nowy stopień jest jedynym środkiem na całe zło. Z budżetu płynęły miliony złotych, ale nic z tego nie wynikało. Powód był jeden – inwestycja była nieefektywna ekonomicznie, a w budżecie podnoszącego się po komunistycznej zapaści Państwa nadmiaru wolnych środków nie było. Na papier starczało, na beton już nie.

Trup wraca do szafy

Czas płynął, termin zapowiadanej katastrofy zapory we Włocławku minął już dawno. Pomimo intensywnego lobbingu środowisk hydrotechnicznych żadnej wiążącej decyzji nie podejmowano. Ciała doradcze kolejnych ministrów środowiska (Państwowa Rada Ochrony Przyrody, Krajowa Komisja ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko – KKOOŚ), środowiska naukowe oraz pozarządowe organizacje ekologiczne wykazywały absurdalność forsowania tej inwestycji, wskazując jednocześnie na istnienie racjonalnych rozwiązań alternatywnych. Te były jednak obarczone poważnymi wadami – były wielokrotnie tańsze od budowy nowego stopnia i nie dawały możliwości dalszego zarabiania na strachu. Choć KKOOŚ w swoim stanowisku w 2008 roku ostrzegała o sprzeczności inwestycji z prawem polskim i unijnym, rekomendując w związku z tym przeprowadzenie pogłębionych analiz wariantów alternatywnych, nic takiego się nie miało miejsca. Wydawało się, że trup ugrzęźnie znowu w szafie.

ENERGA wskrzesza trupa

W roku 2009 na betonowo-wiślanej arenie pojawił się koncern ENERGA. Tym razem postawiono na długofalową strategię i działania wielowątkowe. I tak, w 2009 roku ENERGA podpisała porozumienia z Krajowym Zarządem Gospodarki Wodnej, a następnie samorządem Województwa Kujawsko-pomorskiego. W prasie zaczęły się pojawiać ogłoszenia o zbawiennej roli nowego stopnia poniżej Włocławka. W Dokumencie Implementacyjnym do strategii rozwoju transportu do 2020 r. (z perspektywą do 2030 r.) z 2014 roku znalazła się pozycja ”Budowa stopnia wodnego na Wiśle poniżej Włocławka, element śluza” – oczywiście do sfinansowania ze środków UE. Próbowano nawet uzyskać wsparcie dla budowy stopnia Ciechocinek-Nieszawa w ustawie o odnawialnych źródłach energii. Na szczęście w tym przypadku ktoś się w porę opamiętał, ale stało się jasne, że koncern nie tylko usiłuje pozyskać przychylność decydentów, ale przede wszystkim na wszystkich frontach walczy o wsparcie finansowe nowej inwestycji.

Prezydent Włocławka przyłącza się do reanimacji

Zastanawiałem się, dlaczego ENERGA zwleka z rozpoczęciem oficjalnej procedury decyzyjnej, w której pierwszym krokiem jest uzyskanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia. Z licznych anonsów prasowych wiadomo było, że dokumentacja dla nowej lokalizacji w Siarzewie – jest gotowa od wielu miesięcy. Odpowiedź na to pytanie dało kolejne porozumienie, zawarte przez ENERGĘ, tym razem z Prezydentem Włocławka w dniu 26 lutego b.r. Majka pisała o tym w poprzednim komentarzu, w ubiegłym tygodniu. Przypominam: Prezydent zobowiązał się uzyskać decyzję środowiskową na budowę stopnia w Siarzewie (gminy Raciążek i Czernikowo), działając przez pełnomocnika wskazanego przez koncern (!), a uzyskaną decyzję przekazać niezwłocznie spółce ENERGA. Jak to określiliśmy, nawiązując do niechlubnego procederu, przyjął rolę typowego „słupa”.

Zawarte porozumienie to był prawdziwy majstersztyk.
Jeszcze tego samego dnia Prezydent udzielił stosownego pełnomocnictwa. ENERGA, żeby mieć całkowitą kontrolę nad przebiegiem wydarzeń wskazała do tego zadania dyrektora Pionu Projektu Wisła w spółce Energa Invest S. A. Oczywiście, p. Janusz Granatowicz występuje, jako osoba fizyczna.

W dzień po zawartym w blasku fleszy porozumieniu Pełnomocnik Prezydenta, już bez zbędnego rozgłosu, złożył wniosek w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. Dopiero lektura tego wniosku uświadomiła nam do czego wielkiemu koncernowi energetycznemu o rocznym obrocie kilkunastu miliardów złotych przychodu był potrzebny Prezydent w roli „słupa”. Otóż wniosek nie dotyczy inwestycji energetycznej, ale –PRZECIWPOWODZIOWEJ. Co to oznacza – wyłuszczyliśmy w aktualnościach.

Kasa, kasa, kasa

Pozycje stron lutowego porozumienia najlepiej oddaje tytuł na wyborcza.biz z 26 lutego 2015 roku : „Energa ma porozumienie ws. nowego stopnia na Wiśle za 3,5 mld zł”. A co ma Miasto Włocławek i Prezydent Marek Wojtkowski? Nie wiem – porozumienie o tym milczy.

Co zyskuje ENERGA ‑ wiadomo – szybką ścieżkę decyzyjną. A, co ważniejsze – możliwość szafowania argumentem „nadrzędnego interesu publicznego”, czego byliśmy świadkami podczas podpisywania porozumienia ze „słupem”. Złożenie wniosku przez samorząd daje koncernowi możliwość wywierania presji na dysponentów środków publicznych. Od lat wiadomo, że inwestycja jest nieopłacalna – z uwagi na relatywnie niską moc planowanej elektrowni i wysoki koszt budowy stopnia, szacowany obecnie na 3,5 mld zł. Dlatego przedstawiciele spółki podkreślają na każdym kroku, że koszt budowy elektrowni, to zaledwie ¼ całości. W domyśle – ENERGA tyle jest gotowa zainwestować, pod warunkiem, że ktoś  wyłoży pozostałe ¾. Kto miałby sfinansować lwią część przedsięwzięcia? Zapewne my – polscy i unijni podatnicy. Rachunek jest prosty: ENERGA wyda 0,9 mld zł, budżet – 2,6 mld. A zyski ze sprzedawanego prądu popłyną do kieszeni koncernu.

Od piętnastu lat z bliska przyglądam się kolejnym próbom wydarcia z budżetu kasy na budowę stopnia.

I dlatego mdli mnie, jak czytam cytat z wypowiedzi Pana Prezesa Zarządu Energa S.A., który mówi , „że projekt realizuje nadrzędny interes publiczny, a część energetyczna jest korzyścią dodatkową. Dlatego budowa drugiego stopnia wymaga zaangażowania finansowego partnerów publicznych (…) Optymalną formą realizacji tego projektu wydaje się partnerstwo publiczno-prywatne”. Jak działa takie partnerstwo świetnie widać na stopniu Włocławek – budżet go łata, a ENERGA kręci kasę na turbinach. Jak ktoś nie wierzy, niech sobie porówna stan budynków Elektrowni Wodnej i inspektoratu RZGW.

I mierzi mnie, że po raz kolejny, tym razem w tempie ekspresowym, będę musiał obalać mity i odpowiadać na brednie o zbawiennej roli nowego stopnia dla środowiska. Przytaczając znane większości dane, cytując te same publikacje. Bo kolejny polityk, tym razem były poseł, obecny prezydent miasta  nie zadał sobie trudu, żeby zasięgnąć opinii kogoś nie uwikłanego biznesowo.

I wkurza, że kolejny Rząd RP sobie z tą farsą nie radzi, co zmusza rzeszę urzędników do traktowania serio inwestycji, która jest zwyczajną hucpą.

Udostępnij ten artykułEmailFacebookTwitter
  

Wyślij wiadomość do autora (Jacek Engel)

  • (nie będzie opublikowany)